WOJENNA ODYSEJA ANTKA SREBRNEGO

środa, 26 czerwca 2013

Hachette vs. Egmont - part 2

Przy okazji premierowego albumu egmontowskiego Nowego DC, zdarzyło mi się porównać pierwszego Batmana (Trybunał Sów) z Wielką Kolekcją Komiksów Marvela. Wynik tej konfornatcji był wówczas zerojedynkowy. Nietoperz Snydera i Capullo miażdżył kolejne albumy, wydane przez Hachette - niektóre może niezbyt sprawiedliwie (jak w przypadku X-Men: Obdarowani, gdzie album stracił siłę ognia głównie ze względu na powtórkę), ale takie było moje subiektywne odczucie.

Dziś, gdy jestem po lekturze Supermana z New 52 oraz siedmiu kolejnych tomów od Hachette (łącznie 15), WKKM serwuje nockdown nie tylko ilościowy. Podobał mi się wyciszony (jak na superhero) Thor: Odrodzenie, świetnie przypomnieć sobie w HC Ostatnie Łowy Kravena (i poczuć, że komiks się nie zestarzał), Marvels jest klasą samą w sobie (choć dubel boli!), Punisher Ennisa i Dillona to dla mnie trafiona w dychę wizja Franka Castle. Jednak przede wszystkim ogromnym zaskoczeniem jest dla mnie Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz rozbity na dwa tomy (11 i 14). Chyba wcześniej nie czytałem nic Eda Brubakera, ale od dziś będę brał komiksy tego pana w ciemno - wszak nie zawiódł w żadnym z 13 zeszytów tej historii. Świetnie się to czyta, jest akcja, kryminalny klimacik, ciekawie poprowadzona fabuła, świetne naturalne dialogi. Rysunki Eptinga przy przeglądaniu wydawały mi się średnie, ale podczas lektury zdecydowanie polubiłem tę kreskę. Więcej Eptinga w WKKM! :)


Z kolei Superman i Ludzie ze Stali to dla mnie spore rozczarowanie, tym bardziej, że dotychczas dobrze czytało mi się komiksy napisane przez Morrisona. Opowiadanie historii Clarka Kenta na nowo jest wg mnie potraktowane zbyt dosłownie - to raz. Dwa - wygląda to tak, jakby scenarzysta chciał upchać jak najwięcej wątków i kilkadziesiąt lat przygód Supermana streścić w jak najszybszym czasie - może, żeby pozbyć się balastu i móc rozwinąć skrzydła. Może, na razie zamiast skrzydeł mamy raczej betonowe buty, które ciągną na dół. Rysunki nie pomagają. Rags Morales jest dla mnie nowinką z oryginalną kreską i robi poniekąd dobry mętlik w dotychczasowym wizerunku Człowieka ze Stali - ale to nie do końca moja bajka, takie rysunki do mnie nie przemawiają. Andy Kubert natomiast zawodzi, widziałem lepsze rzeczy tego Pana.

Szkoda, że kolejne podejście Egmontu do Supermana nie napawa optymizmem. Liczę na to, że ludzie mają inny gust i dadzą Clarkowi szansę - wszak Superman: Na wszystkie pory roku nie sprzedał się zbyt dobrze, a moim zdaniem jest znakomity. Tymczasem z nadzieją na lepszą rozrywkę wypatruję kolejnej odsłony Nowego DC - w sierpniu pierwszy tom Ligi Sprawiedliwości Geoffa Johnsa i Jima Lee.

Dotychczas w starciu tytanów 1:1.

niedziela, 23 czerwca 2013

Wolverine vs Gołębie - RETURNS - odc. specjalny


Dwa światy.. i trzeci prawdziwy

Dziwny dzień dzisiaj miałem... dzień jak nie co dzień, w pracy, rysunkowo. W zasadzie mało zrobiłem, a to co zrobiłem było czasochłonne. W upalny dzień taki miś powstał wesoły, kolorowy przyjemny:


A rysowanie to przeplatane było dwugodzinną drzemką (czy raczej odsypianiem zarwanej nocy przy biurku) i kilkoma podejściami do świata zagłady w The Last of Us (czasami posiadacze PS3 otrzymają coś na wyłączność, tak dla pewności, że wybór konsoli był trafnym wydatkiem...). Czekałem na gierkę już od kilku miesięcy, nie ukrywam wciągnięty w świat zombie przez Kirkmana i jego Żywe Trupy. Na razie odczucia mam mieszane, bo klimatu Kirkmana tu jednak nie ma, dostajemy raczej nieco bardziej mroczne Uncharted. Grafika jest bliźniacza do wspomnianej trylogii, ale nie ma się czemu dziwić, bo gra wyszła z tego samego studia.


Dziwny dzień... raczej nie lubię takich dni... chyba zanim pójdę spać zabiję jeszcze jakiegoś zombie (kurde, może to nawet zombie nie są)...

czwartek, 13 czerwca 2013

A co słychać u Pająka?

Superior Spider-Man okazał się bardziej inteligentnym czytadłem niż sądziłem po drugim numerze! Głównych zarzutów pod adresem początków tej historii nie wycofuję, ale śmiało mogę stwierdzić, że z każdym kolejnym zeszytem robi się ciekawiej i mniej przewidywalnie. Co więcej, wydaje mi się teraz, że schemat powrotu superbohatera zza grobu, został zgrabnie wykorzystany do jego celowego zrujnowania. Najnowszy dziesiąty zeszyt serii uspokaja nieco dotychczasowy motyw przewodni i przenosi środek ciężkości na inne wątki. Na chwilę (mam nadzieję) zrobiło się mniej soczyście, ale teraz już wierzę, że tylko na chwilę i jest to typowa cisza przed burzą.


No dobra, żeby nie za bardzo spoilerować napiszę tylko tyle, że ja tam nadal wierzę w Petera Parkera. Choć domyślam się, że skończy się to dwoma seriami - powrotem The Amazing Spider-Man i kontynuacją Superior Spider-Man. Trzeba będzie zbierać obie :) Cwany Marvel.

wtorek, 11 czerwca 2013

Wolverine vs. gołębie - RETURNS cz. 5


Paski z gołębiami (i Wolverinem, rzecz jasna*) rozrosły się niekontrolowanie - na razie jest rozpisanych kilkanaście sztuk. A że rysuje się to szybko, w zjadliwych odstępach powinny trafiać na bloga. Matko, jeszcze zrobię z tego album!!!

* teoretycznie również z Henrykiem i Bonifacym, bądźcie cierpliwi!

wtorek, 4 czerwca 2013

Prawdziwa torpeda!

Pierwszy raz miałem do czynienia z Torpedo na łamach magazynu Super Boom! Zaprezentowana tam plansza (bo chyba była to tylko jedna plansza) zrobiła na mnie spore wrażenie. Zapewne przede wszystkim erotycznym kontekstem, ale również wyrazistą czarno-białą kreską, która w tamtych czasach, nie ubarwiona kolorem w innych komiksach była dla mnie często mało atrakcyjna.

Pięć tomów (zbierających wszystkie 15 oryginalnych albumów) wydanych przez Taurusa połknąłem więc bez zastanowienia. Jako klasykę. Rysowaną świetną, luźną kreską. Coś, co powinno się mieć w swoich zbiorach. Albumy przeleżały swoje (czyli dobre 3 lata), aż wreszcie z nadzieją na dobrą lekturę zabrałem się za pierwszy tom. Z nadzieją na dobrą lekturę oraz odnalezienie shorta z Super Booma! Pierwszy album połknąłem między wszelkiego rodzaju obowiązkami - nadaje się do tego znakomicie, gdyż zawiera 8-10-stronicowe pozamykane historie. Na wspomnianą planszę nie trafiłem, ale nie ma tego złego... Torpedo nie rozczarowuje i zawiera wiele innych plansz, przesyconych tym samym klimatem, który odkryłem wówczas jako nastolatek.


Jeśli ktoś lubi Sin City, powinien śmiało sięgnąć po Torpedo. Tutaj miasto grzechu jest jeszcze bardziej realne, podobnie jak bezwzględny i szyderczy antybohater. Klimat obu serii, przy wszystkich różnicach, jest podobny i często oparty nie tylko na tożsamej tematyce, ale również sposobie narracji. Niekiedy treść wydaje się zbyt dosadna i niesmaczna... przyprawiona czarnym humorem. Ale między innymi to czyni przedstawiony świat i postacie tak bardzo prawdziwymi.

Spodziewam się równie dobrej lektury przy czterech kolejnych tomach Abuli (scenariusz) i Berneta (rysunki).