Przy okazji premierowego albumu egmontowskiego Nowego DC, zdarzyło mi się porównać pierwszego Batmana (Trybunał Sów) z Wielką Kolekcją Komiksów Marvela. Wynik tej konfornatcji był wówczas zerojedynkowy. Nietoperz Snydera i Capullo miażdżył kolejne albumy, wydane przez Hachette - niektóre może niezbyt sprawiedliwie (jak w przypadku X-Men: Obdarowani, gdzie album stracił siłę ognia głównie ze względu na powtórkę), ale takie było moje subiektywne odczucie.
Dziś, gdy jestem po lekturze Supermana z New 52 oraz siedmiu kolejnych tomów od Hachette (łącznie 15), WKKM serwuje nockdown nie tylko ilościowy. Podobał mi się wyciszony (jak na superhero) Thor: Odrodzenie, świetnie przypomnieć sobie w HC Ostatnie Łowy Kravena (i poczuć, że komiks się nie zestarzał), Marvels jest klasą samą w sobie (choć dubel boli!), Punisher Ennisa i Dillona to dla mnie trafiona w dychę wizja Franka Castle. Jednak przede wszystkim ogromnym zaskoczeniem jest dla mnie Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz rozbity na dwa tomy (11 i 14). Chyba wcześniej nie czytałem nic Eda Brubakera, ale od dziś będę brał komiksy tego pana w ciemno - wszak nie zawiódł w żadnym z 13 zeszytów tej historii. Świetnie się to czyta, jest akcja, kryminalny klimacik, ciekawie poprowadzona fabuła, świetne naturalne dialogi. Rysunki Eptinga przy przeglądaniu wydawały mi się średnie, ale podczas lektury zdecydowanie polubiłem tę kreskę. Więcej Eptinga w WKKM! :)
Z kolei Superman i Ludzie ze Stali to dla mnie spore rozczarowanie, tym bardziej, że dotychczas dobrze czytało mi się komiksy napisane przez Morrisona. Opowiadanie historii Clarka Kenta na nowo jest wg mnie potraktowane zbyt dosłownie - to raz. Dwa - wygląda to tak, jakby scenarzysta chciał upchać jak najwięcej wątków i kilkadziesiąt lat przygód Supermana streścić w jak najszybszym czasie - może, żeby pozbyć się balastu i móc rozwinąć skrzydła. Może, na razie zamiast skrzydeł mamy raczej betonowe buty, które ciągną na dół. Rysunki nie pomagają. Rags Morales jest dla mnie nowinką z oryginalną kreską i robi poniekąd dobry mętlik w dotychczasowym wizerunku Człowieka ze Stali - ale to nie do końca moja bajka, takie rysunki do mnie nie przemawiają. Andy Kubert natomiast zawodzi, widziałem lepsze rzeczy tego Pana.
Szkoda, że kolejne podejście Egmontu do Supermana nie napawa optymizmem. Liczę na to, że ludzie mają inny gust i dadzą Clarkowi szansę - wszak Superman: Na wszystkie pory roku nie sprzedał się zbyt dobrze, a moim zdaniem jest znakomity. Tymczasem z nadzieją na lepszą rozrywkę wypatruję kolejnej odsłony Nowego DC - w sierpniu pierwszy tom Ligi Sprawiedliwości Geoffa Johnsa i Jima Lee.
Dotychczas w starciu tytanów 1:1.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz