Ktoś kiedyś (odsyłam do 11 numeru Zinia, jeszcze wówczas Zinia, gdzie poczyniłem felieton na ten temat) przysłał mi kartkę pocztową (bo maili wtedy nie było), bardzo życzliwą kartkę pocztową, w której proponował, bym zamiast rysować, zajął się redagowaniem zina i pisaniem, argumentując, że lepiej mi to wychodzi. W zasadzie też nie do końca, bo korespondencja zakończona była stwierdzeniem: "Chociaż nie, za słaby na to jesteś". Mimo wszystko nadal rysuję :) A od czasu do czasu również coś napiszę - i dziś właśnie mam dzień pisania. Dawno tak nie było, bo ostatnie miesiące, spędziłem nad kartkami papieru i przed monitorem głównie jako rysownik. Teksty powstawały z doskoku. Dziś parę rzeczy podomykałem, a kwestie sprzętowe sprawiają, że mam dzień pracy przewidziany na klepanie w klawiaturę.
Nieco odchodząc od tematu... jak tu się dziwić totalnemu hejterstwu w sieci - kiedy tak łatwo można kogoś zbluzgać i sponiewierać - skoro chciało się "komuś kiedyś" kupować kartkę, płacić za znaczek, pisać to wszystko ręcznie i zaiwaniać na pocztę, żeby do mnie wysłać. Nie raz, kilka razy - otrzymywałem podobne liściki dość systematycznie (mam je gdzieś na pamiątkę zostawione), podpisywane jakoby przez różnych adresatów. Do dziś zastanawia mnie (zupełnie na chłodno), jak się komuś chciało. Jeśli robił to jako zlewę, żart, psikus... no to jestem w stanie jakoś to jeszcze ogarnąć, bo też robiłem głupie rzeczy za młodu, niezbyt empatycznie odbierając rzeczywistość (znam ludzi, na których podobne zabawy - np. anonimowy telefon "Zginiesz ch...u dziś, tej nocy" - odcisnęły swoje piętno, autentycznie). Jeśli jednak było to na poważnie i wynikało z jakielkolwiek zawiści czy niechęci, to jest to ponad siły mojego umysłu.
W każdym razie dzisiaj piszę. Postaram się odświeżyć bloga, posłać kilka zdań w stronę kibicujących na (internetowym już) Ziniolu, ale przede wszystkim wrócić do World of Aghart. Pierwszy zeszyt nadal się koloruje (zamieszczam jeden z przedwczorajszych kadrów), ale mam nieco pomysłów, rozpisanych scen i dialogów do zebrania w konkretny scenariusz kolejnego zeszytu. Do roboty zatem!
Chyba nadawców a nie adresatów?
OdpowiedzUsuńW zasadzie racja. Choć uciekając od przyjętej terminologii pocztowej, można się zastanawiać nad słusznością użytego określenia.
Usuń