WOJENNA ODYSEJA ANTKA SREBRNEGO

sobota, 24 sierpnia 2013

Szkoda by było...

Momentami rynek komiksowy w Polsce mnie zaskakuje. Zapewne nie tylko mnie, bo mimo swego niewielkiego rozmiaru jest mało przewidywalny i dość kapryśny (choć to akurat zazwyczaj chodzi w parze z każdego rodzaju elitarnością, nawet taką komiksową).

Mocną i niestety niezbyt dobrą informację odnaleźć można było jakiś czas temu w odpowiedziach naczelnego KŚK Tomasza Kołodziejczaka: Blueberry Charliera i Moebiusa sprzedaje się coraz gorzej i na tyle słabo, że niepewny jest los kolejnych tomów. Być może seria zostanie zawieszona/zamknięta. Wtedy na ewentualną (trzecią, po edycjach Podsiedlika i Egmontu) kontynuację przyjdzie nam czekać kolejnych kilka lat (jeśli w ogóle taka nastąpi). Zaskakująca to dla mnie wiadomość, bo po pierwsze Moebius jest u nas twórcą stosunkowo znanym i docenianym, a inne jego tytuły sprzedały się conajmniej zadowalająco. Po drugie Bluberry mimo upływu lat jest bardzo dobrą lekturą i co ważne scenariusz i rysunek nie muszą wstydzić się siebie nawzajem. Po trzecie nakład pierwszego tomu Egmontu jest już wyprzedany...


Optymiści mogliby ucieszyć się plotką, która huknęła kilka dni temu w sieci, jakoby były szanse na sprowadzenia do Polski Blueberry - Kolekcji Hachette, którą przygotował francuski oddział tej oficyny. Szanse są zawsze, ale wg mnie takie, jak na wydanie tej serii przez wszystkich innych wydawców w naszym kraju - czyli niemal zerowe. Francuski Hachette ma w swej ofercie wiele podobnych kolekcji (m.in. Lucky Luke'a, Blake'a i Mortimera, czy choćby Thorgala, który u nas po rzucie testowym wpadł w wielomiesięczny niebyt ciszy - tu można mieć nadzieję, że zmieni to koniec wakacji).


Zdziwiła mnie też informacja napotkana na forum Gildii, która przynosiła wieści o oryginalnej kontynuacji Składu Głównego. Pierwsze trzy albumy, stworzone przez Loisela i Trippego, powstały w latach 2006-2007 i dość szybko pojawiły się u nas w kraju jako integral w kolekcji Plansze Europy (2010). Okazuje się, że od tego czasu powstało już wystarczająco materiału, by spokojnie uraczyć nas kolejnym zbiorczym tomem, ale jak na razie Egmont o tym nawet nie wspomina, a ciągła dostępność pierwszego albumu w księgarniach pozwala przypuszczać, że sprzedaż również nie jest powalająca. Mimo, że nazwisko Loisela, wypromowane jeszcze za czasów Komiksu Fantastyki, sprzedało przecież u nas zarówno cykl W poszukiwaniu Ptaka Czasu, jak i Piotrusia Pana.


Oba te tytuły wpisują się dla mnie w publikacje z kategorii MUSISZMIEĆ i bez żadnych wątpliwości umieszczam je niemal we wszelkich zestawieniach typu TOP 10 (miesiąca, roku, za rysunek, za scenariusz, itd, itp). Wielkie jest moje zaskoczenie, że tak zacne komiksy (z takimi nazwiskami!) mają problemy, by utrzymać się na polskim komiksowym rynku, i stąd ta notka. Może przekona ona do zakupu chociaż kilka niezdecydowanych osób, może tym samym dołożę cegiełkę do rodzimej kontynuacji tych komiksów. Oby.

2 komentarze:

  1. Co do przygód Mike'a się zgadzam, sam byłem zaskoczony, że to taki świetny komiks, zwłaszcza graficznie. Ale nie oszukujmy się, tematyka jest średnio pociągająca, trzeba by tam dodać kosmitów, cycate babki, kilku pedziów no i walkę wewnętrzną Mike'a z jego nieograniczonym pociągiem do świstaków, a rysunki najlepiej jakby Moebius pyknął lewą nogą, o, to wtedy to byłoby coś dla polskiej wybrednej klienteli...

    OdpowiedzUsuń
  2. Aktualnie średnio interesują mnie klimaty westernowe, śmiem nawet twierdzić, że mnie w jakiś sposób odpychają (może to przesyt, którym katowałem się jakieś dwadzieścia lat temu) - mimo to "Blueberry" do mnie trafia, bo to po prostu bardzo dobry komiks i wg mnie nie zestarzał się dzięki ciekawemu opowiadaniu historii. Ale może masz rację jeśli chodzi o tematykę i poruszane wątki, może dzisiaj westernowy komiks o związkach partnerskich i wspomniane świstaki bardziej przyciągnęły by uwagę (nie tylko polskich) czytelników.

    OdpowiedzUsuń